Życie codzienne ludności polskiej w Piotrkowie w latach 1939-1944

Zanim Niemcy zaatakowali Polskę, w sztabie generalnym dowództwa niemieckiego powstał projekt, aby w chwili wejścia wojsk niemieckich na tereny polskie, administracja oraz sądownictwo zajętych obszarów zostało podporządkowane wojsku. Wytyczne odnoszące się do zakresu i sposobu funkcjonowania administracji wojskowej na terenach okupowanych zostały doprecyzowane w rozkazie Adolfa Hitlera z dnia 8 września 1939 roku. Całość władzy miała początkowo spoczywać w rękach dowódcy Armii Wschód, a tereny zajęte przez wojsko niemieckie miały być podzielone na cztery okręgi wojskowe, których struktura obejmowała sztab dowodzenia, administracji oraz zarząd cywilny. Szefowie pionu cywilnego mieli podlegać jednocześnie dowódcom okręgów wojskowych oraz swemu bezpośredniemu zwierzchnikowi – szefowi zarządu cywilnego. Stanowisko to miał piastować dr Hans Frank. Tereny okupowane, z wyjątkiem tych, które na mocy dekretu zostały włączone do III Rzeszy, miały stanowić nową jednostkę administracyjną – Generalne Gubernatorstwo (dalej GG). Powstanie tego organizmu administracyjnego „sankcjonował” antydatowany dekret Hitlera z 12 października 1939 roku (wszedł w życie 25 października). Zwierzchnikiem GG, bezpośrednio odpowiedzialnym tylko przed Hitlerem oraz mającym prawo do wydawania przepisów prawa został Generalny Gubernator Hans Frank. Dekret z dnia 19 października 1939 cofał pełnomocnictwa w zakresie sprawowania władzy Naczelnemu Dowódcy Wojsk Lądowych i sankcjonował przekazanie całości prerogatyw administracyjnych w ręce Franka z dniem 25 października. Całość spraw wojskowych przekazano w ręce Głównodowodzącego Armii Wschód – od 26 października był nim gen. Johannes Blaskowitz. Dwa dni później władze niemieckie wydały zarządzenie dotyczące struktury i budowy administracji w Generalnym Gubernatorstwie.

Wojska niemieckie wkroczyły do Piotrkowa 5 września 1939 roku. Obszar powiatu piotrkowskiego, z wyjątkiem Bełchatowa oraz 9 gmin wiejskich, które zostały włączone bezpośrednio do Rzeszy, wszedł w obręb Generalnego Gubernatorstwa. Piotrków początkowo był podporządkowany cywilnemu zarządowi 10 Armii, którego szefem był Hans Rudiger. Jemu też powierzono organizację niemieckiej administracji. Wojskowym komendantem Piotrkowa został mjr Brandt. Na tymczasowego burmistrza miasta mianowano, z dniem 6 września, Jerzego Jeremkiewicza. Stosunkowo szybko zorganizowano także Komitet Obywatelski Miasta, liczący 10 osób. Równie sprawnie postępowała instalacja cywilnych władz okupacyjnych – już 13 września 1939 roku Kreishauptmannem (odpowiednik starosty) powiatu piotrkowskiego ogłoszono Artura Bussa, kilka dni później wyznaczono również cywilnego komisarza miasta, którym został Hans Drechsel. Sytuacja ta utrzymywała się do 27 maja 1940 roku, kiedy to A. Buss obok funkcji starosty powiatu zaczął pełnić również stanowisko komisarza miasta. Kolejna zmiana nastąpiła w roku 1941, kiedy funkcję komisarza objął B. Busch, a od roku 1943 aż do końca okupacji Alfons Heil.

Urzędujący równocześnie Zarząd Miejski na czele z Jeremkiewiczem stał się instytucją fasadową. W jego gestii znajdowały się: sprawy rekwizycyjne, organizacja napraw, zaopatrzenie w gaz, przyłącza telefoniczne, oświetlenie, sprawy szkolne[i]. Wszelkie poczynania Zarządu Miejskiego znajdowały się pod kontrolą władz niemieckich. Od dnia 10 października 1939 roku obowiązki burmistrza miasta miał sprawować Stefen Fiszer.

Stosunkowo szybko, bo już pod koniec roku 1939 w Piotrkowie zaczęły tworzyć się struktury konspiracji. Pierwszą organizacją podziemną działającą na terenie miasta był Związek Walki Zbrojnej (do zaprzysiężenia jego członków doszło w grudniu 1939 roku na cmentarzu obok pomnika Powstańców Styczniowych)[ii]. Sukcesywnie powstające komórki ZWZ pozwoliły w marcu 1940 roku na utworzenie Piotrkowskiego Inspektoratu ZWZ. Mimo że Związek Walki Zbrojnej (od roku 1942 przemianowany na Armię Krajową) był najliczniejszą organizacją podziemną, to Piotrków, jak i jego okolice były również obszarem działania takich ugrupowań jak Narodowe Siły Zbrojne, Gwardia Ludowa czy Bataliony Chłopskie.

Piotrków w okresie drugiej wojny światowej był miastem biednym i przygnębiającym. Wkraczające oddziały niemieckie w pierwszym rzędzie zajęły się bowiem demolowaniem sklepów, kradzieżami cenniejszych przedmiotów oraz przeprowadzaniem masowych egzekucji, na co przyzwolenie dał dowódca X Armii generał Walter von Reichenau. Postępowanie takie było również zgodne z dyrektywą Hitlera, który jeszcze przed atakiem na Polskę zalecał, by działania wojenne były prowadzone z całą bezwzględnością. Piotrkowskie ulice, które stały się arterią dla uciekającej ludności cywilnej, we wrześniu 1939 roku pełne były gruzów, wybitego szkła, nadpalonych bądź tlących się jeszcze resztek zbombardowanych budynków. W trakcie działań wojennych zniszczono około 200 budynków, pozbawiając tym samym kilkaset rodzin dachu nad głową. Wrażenie to pogłębiało utworzone z dniem 8 października 1939 roku w sercu starego miasta getto, które miało gromadzić ludność żydowską, stopniowo pozbawianą praw, szykanowaną i coraz bardziej upadlaną zarządzeniami okupanta niemieckiego, aż do tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej włącznie. Normą getta piotrkowskiego był głód, wykorzystywanie niewolniczej pracy jego mieszkańców, choroby i przeludnienie. W szczytowym okresie jego zaludnienia w roku 1942, zamieszkany był każdy skrawek zadaszonego pomieszczenia, nie wyłączając latryn i komórek.

Warto, jak myślę, wspomnieć w tym miejscu o tych kwestiach, które w okupacyjnej rzeczywistości zwiększały szansę na przeżycie. Pierwszą i wydaje się, że najważniejszą sprawą były „dobre” dokumenty. Kennkarta – odpowiednik dowodu osobistego oraz Arbeitskarte – karta pracy, (ich wydawanie rozpoczęto wraz z ugruntowaniem się okupacyjnych władz niemieckich), były niezbędne do codziennego funkcjonowania. Kennkarta, jeśli potwierdzała nieżydowskie pochodzenie jej okaziciela, mogła decydować o jego przeżyciu. W przypadku młodzieży, kiedy było możliwe wpisanie późniejszej niż w rzeczywistości, daty urodzenia tak, aby Kennkarta poświadczała wiek niższy niż 16 lat, dokument taki chronił młodzież przed wywózką na roboty do Niemiec. Równie ważna była karta pracy (obowiązek pracy dla wszystkich Polaków od 18 do 60 roku życia wprowadzono z dniem 26 października 1939) szczególnie, jeśli poświadczała zatrudnienie u niemieckiego pracodawcy, to przynajmniej częściowo chroniło przed wywózką lub obozem koncentracyjnym. Należy jednak podkreślić, że dokumenty te, dając nieco większą szansę na przeżycie, nie zapewniały jednak żadnej ochrony przed głodem, chorobami, nędzą oraz takimi działaniami niemieckiego najeźdźcy, jak masowe egzekucje, pacyfikacje, gwałty i grabieże. Zjawiska te w realiach okupowanego Piotrkowa stały się swoistą „normą” codziennego funkcjonowania polskiej ludności.

Polityka lokalowa okupanta, mająca na celu zapewnienie żołnierzom niemieckim mieszkań o możliwie wysokim standardzie, wydatnie wpłynęła na pogarszanie się warunków mieszkaniowych polskich rodzin zamieszkałych w Piotrkowie. Do stosunkowo dużych mieszkań prywatnych dokwaterowywano niemieckich żołnierzy lub też eksmitowano ich dotychczasowych właścicieli. Normą w wielu budynkach piotrkowskich, które przetrwały pierwsze wojenne miesiące było przeludnienie i czasami wprost skrajna nędza ich mieszkańców. Znaczące są tu opisy lekarza miejskiego Józefa Opali, który w skrajnych przypadkach – kilkanaście osób z dwóch rodzin na 20 m2, apelował do władz miejskich o przydzielanie tym osobom większego lokum. Powyższe było również związane z falą uchodźców z innych regionów Polski a także przesiedlaniem ludności żydowskiej z Płocka, Łodzi, Poznania, Tuszyna, Sieradza i wielu innych w obręb getta. Po likwidacji getta liczba mieszkańców Piotrkowa, który w przededniu wybuchu wojny liczył 52 875 mieszkańców zmniejszyła się do 43 706 osób. Lukę tę szybko jednak zastąpiła nowa fala uchodźców z Warszawy, których część przybyła do Piotrkowa w roku 1944, po upadku Powstania Warszawskiego.

Codziennością stały się także łapanki, które dostarczały okupantowi taniej siły roboczej, a ludność narażały na śmierć w obozie koncentracyjnym. Ich największe nasilenie to lata 1941 i 1942. Przebieg jednej z takich akcji, której doświadczenia stały się udziałem wielu mieszkańców Piotrkowa, wspominał Stanisław Ładnowski: „Rok 1940 Sierpień. Budzi mnie błysk latarki elektrycznej. Nie pamiętam było to z 8 na 9 czy z 9 na 10. Godz.(ina) pewnie 2 po północy. Zerwałem się z łóżka, w pokoju stał żandarm czy gestapowiec w następnym „Selbschutz” w czarnym płaszczu. Żona i matka wstały, dziecina śpi i pożegnałem ją jedynie wzrokiem. […]. Zaprowadzono mnie do sąsiedniego domu (willa „Wanda”). Byłem pierwszy, za chwilę zaczynają przyprowadzać innych aresztowanych kilka kobiet (8), reszta mężczyźni, przeważnie znajomi. Do godziny plus/minus 8 doprowadzono 50 kilka osób. Siedzimy wszyscy twarzami do ściany. Rozmawiać nie wolno. Zaczynają nas zawozić do więzienia.[…]. Zamykają nas w celi i zamknęła się furtka wiele, wiele lat. Pozostał jeno słaby kontakt z rodziną, posiłek przysłany z domu, maleńka karteczka kochaną ręką skreśloną, słowa pociechy. Spazm chwytał. Ta straszna bezradność, niemoc ale przez chwilę tylko załamałem się. Podparł mnie Heniek Więcławski. Opanowałem się szybko […]. Więzienie. W celi było nas zdaje się 17. Wczesnym rankiem po uskutecznieniu czynności toaletowych trzeba sienniki pozbierać poukładać pod ścianą, aby było na czym siedzieć, potem rozmowy, czytanie, potem spacer wokół nadwiędłego klombiku (3/4 godz.) potem chwila emocji – obiad z domu, szukanie grypsów, papierosów, […]. Wieczór kolacja, jeszcze trochę wolnego czasu i spać. I tak dzień za dniem aż do tego pamiętnego dnia, w którym dowiedzieliśmy się o wywiezieniu „w nieznane”. W popołudnie tego dnia rewizja, wyprowadzenie na dziedziniec i po chwili z bochenkiem chleba pod pachą wtłoczono nas do samochodu, który wylotem swoim stał się przedłużeniem bramy więziennej z burtami oddzielił nas od ulicy i od tych, którzy w niemej rozpaczy wypatrywali twarzy bliskich, drogich. Dworzec kolejowy wyładowanie z samochodów poparte kopaniem. To był mój pierwszy chrzest. […]. Kazano nam usiąść na ziemi i w ten sposób utrudnili porozumiewanie się z tymi, którzy stali na ulicy. Jeszcze godzina czy dwie zajeżdżają od strony Częstochowy nowe transporty przysyłają ich do naszych wagonów i wreszcie nas załadowują po 40 osób. Zamykają i drutują drzwi. Odjeżdżamy. […]. Słyszymy kilka strzałów. Zalega cisza. Miasto niknie i zostajemy tylko my zamknięci w klatkach. Numery pod strażą „narodu panów”. Mijamy stacje, na niektórych przyczepiają nowe partie i tak z krótkiego pociągu tworzy się długi szereg klatek wypełnionych zwierzętami, które jeszcze przed kilkunastoma dniami były ludźmi. […]. Wjeżdżamy w granicę Niemiec. Już poza nami Polska. Dla wielu, wielu na zawsze. Tak minął 20 sierpnia, noc 21 sierpnia i wieczorem w tym dniu dojechaliśmy do Weimaru.[…]. Rankiem 22 sierpnia 40 roku otworzono wagony i przy akompaniamencie krzyków nawołujących do pośpiechu często podpartych argumentem pięści czy kolby. Ustawiają nas piątkami przeprowadzają na dziedziniec przed dworcem i ładują do specjalnych, widać do tego celu przygotowanych samochodów. W każdym wozie esesmani z wymierzonymi karabinami. Ruszamy. Podróż nie trwa długo. Przestrzeń zaledwie 9 km. Mijamy pierwszą zagrodę, potem drugą i wreszcie wjeżdżamy w ulicę, która wchodzi obręb obozu. Stajemy przed główną bramą. […]. Odliczono, sprawdzono, wprowadzono na obszerny bardzo plac ustawiono twarzami do ściany i kazano czekać. […]. Gdzieś z oddali dochodzi szum maszyn tam przesunie się postać esesmana. Część placu oddzielona wysokim płotem drewnianym. Wewnątrz szereg niskich (?) namiotów. Jeszcze dalej spory budynek z kominem – to krematorium.[…]. Oddajemy wszystkie pakunki, idziemy dalej, karzą się rozbierać. Odbierają obrączki i wszystko, co przedstawia jakakolwiek wartość. Zrywają mi medalik z szyi i ze słowami „w Buchenwaldzie Boga nie ma” rzucają w kąt sali. Generalne strzyżenie, potem zanurzenie w płynie o kolorze i konsystencji normalnej gnojówki, potem prysznic i wreszcie zaopatrzeni w drewniane pantofle, przebiegamy nago do odległego baraku, w którym mamy się stać „pełnoprawnymi” obywatelami obozu [moje].[iii]

Już w pierwszych dniach okupacji wprowadzono godzinę policyjną oraz zakaz spotykania się w większym gronie osób[iv]. Niemiecki okupant szybko zadbał również o unicestwienie wszelkich przejawów życia kulturalnego polskich mieszkańców Piotrkowa. Ważnym świadectwem są tu chociażby preliminarze i dokumenty budżetowe urzędu miejskiego, gdzie w pozycji wydatków na kulturę w okresie okupacyjnym zawsze widniała cyfra zero. Ważnym świadectwem z tego okresu jest także dokument zachowany w piotrkowskim archiwum, zatytułowany: „Sprawozdanie o sytuacji miasta Piotrkowa i jego mieszkańców w życiu publicznym i prywatnym” a najprawdopodobniej pochodzący z lutego lub marca 1940 roku. W odniesieniu do życia kulturalnego w Piotrkowie dokument ten stwierdza jednoznacznie:

„Nawet życie towarzyskie na gruncie publicznym całkowicie zamarło. […] zakaz wstępu dla Polaków do kinoteatrów i do niektórych lokali publicznych, które przed wojną były miejscem spotkań […] nie pozwalają nawet na zwykłe towarzyskie spotkania w miejscach publicznych.[v]

Symptomatyczna była tu sytuacja piotrkowskich kin, niezniszczonych przez działania wojenne. W czasie wejścia Niemców do Piotrkowa funkcjonowały trzy. Kino „Czary” mieszczące się przy ul. Legionów 11 i należące przed wojną do Antoniego Sobieniewskiego, Kino „Roma” przy ul. 3 Maja 10 – przed wojną będące własnością Włocha Valentino Bigliani oraz Kino „Grand” – przy Placu Niepodległości 2 (wcześniej noszące nazwę „Union”) i należące do Jakuba Flatau, który, jak informują dokumenty archiwalne, sprzedał je Antoniemu i Felicji Sikorskim[vi]. Początkowo Niemcy zezwolili na funkcjonowanie kin pod warunkiem, że nie będą one wyświetlały filmów polskich, a zwłaszcza kroniki filmowej „Pat”[vii]. Jeszcze w listopadzie 1939 roku niemieckie władze miasta informowały dr du Prela, odpowiedzialnego w Generalnym Gubernatorstwie za wydział propagandy, że piotrkowskie kina wyświetlają już filmy niemieckie[viii].

Mimo to w piśmie z urzędu propagandy Generalnego Gubernatorstwa z dnia 4 grudnia 1939 roku zalecano zamknięcie kin piotrkowskich, o ile nie będzie możliwym oddanie ich w ręce niemieckie[ix]. Kinem, które znalazło się pod zarządem niemieckim były „Czary”.

Kino „Grand” zostało zamknięte 12 grudnia 1939 roku, a „Roma” 9 stycznia 1940 roku (prawdopodobną przyczyną opóźnienia decyzji władz niemieckich była narodowość właściciela „Romy” oraz brak jednoznacznego potwierdzenia, co do faktycznej własności tego obiektu)[x]. Jedynym czynnym obiektem pozostało Kino „Czary”, funkcjonujące pod nazwą „Kino niemieckie” (nazwa poświadczona w dokumentach) lub kino „Apollo”. Miało ono służyć jedynie volksdeutschom i reichsdeutschom, o czym w piśmie opatrzonym datą 15 stycznia 1940 roku i skierowanym do komisarza miasta oraz urzędników, informował A. Buss[xi]. Jednocześnie zwracano szczególną uwagę na zakaz wstępu do kina polskim mieszkańcom miasta. Zmiana nastąpiła od 20 czerwca 1941 roku, kiedy to ponownie uruchomiono kino „Union” – w świadomości mieszkańców nadal jednak funkcjonujące pod przedwojenną nazwą „As”[xii]. Zmiana decyzji władz okupacyjnych była najprawdopodobniej podyktowana względami propagandowymi – atak na ZSRR i szybkie sukcesy na froncie wschodnim wymagały należytego rozpropagowania. Umieszczona w tym celu w centrum miasta (ul. Słowackiego nieopodal Kościoła o.o. Bernardynów), tablica i głośniki informujące o ruchach i sukcesach wojsk niemieckich na wschodzie, prawdopodobnie w mniemaniu władz okupacyjnych, były środkami niewystarczającymi. Chociaż bilety do kina były stosunkowo tanie – 0,50 zł, pobyt w nim mógł narażać widza na represje ze strony podziemia. Tak było w marcu 1944 roku, kiedy żołnierze AK tymczasowo opanowali kino, a siedzących w nim żołnierzom niemieckim wymierzyli pałkami po kilkanaście razów[xiii].

Jakby na przekór fatalnej sytuacji ludności polskiej, która doświadczała co raz to nowych szykan ze strony okupanta niemieckiego, władze okupacyjne starały się organizować w mieście koncerty i przedstawienia dla ludności niemieckiej (volksdeutche i reichsdeutsche), której w Piotrkowie podczas okupacji było 5400. Zalecano by tego rodzaju wydarzenia odbywały się co najmniej dwa razy w miesiącu.

Istotnym przejawem próby zdławienia życia kulturalnego w Piotrkowie były również rekwizycje dóbr kultury oraz wszelkich przedmiotów, które mogły mieć jakąkolwiek wartość kolekcjonerską. Działania te, choć uciążliwe, nie zdołały zdławić całkowicie życia kulturalnego w Piotrkowie. Było to zasługą przede wszystkim warszawskich uchodźców trafiających do Piotrkowa jesienią 1944 roku po upadku Powstania Warszawskiego. Znajdowali się wśród nich aktorzy, muzycy i poeci. Ich zakonspirowana działalność kulturalna pozwoliła na wskrzeszenie w Piotrkowie życia artystycznego.

Piotrków w okresie okupacji znajdował się w granicach Generalnego Gubernatorstwa, co miało istotne znaczenie zarówno dla poziomu szkolnictwa, który według okupanta powinien być możliwie jak najniższy, jak również dla samego procesu nauczania, którego rolą winno być przygotowanie dla III Rzeszy nisko wykwalifikowanych pracowników.

Sprawami szkolnictwa na obszarze Generalnego Gubernatorstwa kierował Główny Wydział Nauki i Oświaty w Krakowie. Sprawował on pieczę nad zagadnieniami oświaty w poszczególnych dystryktach GG. Pracę szkół w powiatach nadzorowali natomiast radcy szkolni. W powiecie piotrkowskim był to początkowo dr Wiegant, a od maja 1940 roku Bernard Koch. Inspektorami szkolnymi byli Michał Żdan oraz Jerzy Jaremkiewicz[xiv].

Władze okupacyjne nie spieszyły się z ponownym uruchomieniem szkół w Piotrkowie. Podstawową troską okupanta było bowiem zadbanie o należyte wyposażenie i przygotowanie do roku szkolnego szkół przeznaczonych dla uczniów niemieckich. Polskie szkoły przeznaczone dla dzieci polskich sprowadzono do roli bazy surowcowo-dydaktycznej dla uczniów niemieckich oraz Wehrmachtu. Ławki, stoły i tablice wykorzystywano dla potrzeb koszarujących w mieście żołnierzy. Służyły one jako opał lub prycze. Wyposażenie w postaci pomocy naukowych – o ile przedstawiało jakąkolwiek wartość rynkową było przywłaszczane przez żołnierzy lub też rozmyślnie niszczone. Wysokiej jakości sprzęt szkolny i pomoce naukowe zostały przeznaczone na wyposażenie szkół niemieckich.

Wszystkie te pomoce i sprzęt naukowy, który charakteryzował się stosunkową wysoką jakością został przeznaczony na wyposażenie szkół niemieckich.

Polscy nauczyciele byli ponadto zobowiązani do podpisania deklaracji lojalności, narzucającej im obowiązek bezwzględnego wykonywania nakazów nowej władzy oraz wstrzymania się od wszelkich aktów krytyki wobec urzędowych zarządzeń. W Piotrkowie akcję podpisywania deklaracji przeprowadzono w marcu 1941 roku[xv]. Wkrótce stała się ona pretekstem do więzienia i wywózki tych nauczycieli, którzy działali w przedwojennych organizacjach politycznych lub służyli w wojsku. Podpisanie deklaracji było bowiem sposobem na zarzucenie nauczycielowi kłamstwa i działania na szkodę III Rzeszy w przypadku ujawnienia jego przedwojennej politycznej lub wojskowej aktywności. Można stwierdzić, że była to swoista kontynuacja akcji AB (Ausserordentliche Befriedungsaktion AB), skierowanej przeciwko polskiej inteligencji w GG wiosną i latem 1940 roku.

W Piotrkowie, podobnie jak i na innych terenach okupowanych w Polsce życie szkolne biegło dwutorowo. Władze niemieckie utrzymywały placówki, które możnaby nazwać raczej tworami szkołopodobnymi. W mieście reaktywowano jedynie trzy szkoły podstawowe oraz jedną szkołę zawodową, było to Gimnazjum Kupieckie – otwarte, podobnie jak inne szkoły, 5 listopada 1939 roku. Dzięki staraniom pedagogów dawało ono legalną szansę uczniom na zdobycie wykształcenia średniego. Władze niemieckie stosunkowo szybko zorientowały się co do faktycznego poziomu tej placówki, wobec czego szkoła została zamknięta po kilku dniach funkcjonowania. Ponowne jej otwarcie – tym razem pod szyldem Prywatnej Miejskiej Szkoły Handlowej, nastąpiło w lutym 1940 roku, a jej działalność nie obyła się bez przeszkód. Podobnie było ze szkołami podstawowymi. Obok przeludnienia, gdzie na 50 uczniów przypadał jeden nauczyciel, placówki borykały się z problemami lokalowymi, brakiem ogrzewania, podręczników czy jakichkolwiek pomocy naukowych. Wprowadzono również surowy zakaz nauczania historii i geografii, gdyż przedmioty te mogły wskazywać na rolę i znaczenie narodu polskiego w Europie. Zajęcia w szkołach odbywały się przeważnie co drugi dzień a ich nauczycielom często przerywano pracę kierując ich do prac pomocniczych w administracji.

W tych warunkach stosunkowo szybko rozkwitło tajne szkolnictwo, oferujące możliwość edukacji we właściwym znaczeniu tego słowa. Rozpowszechnione były tzw. tajne komplety. W Piotrkowie swoistym „zagłębiem” zakonspirowanego nauczania były obecne   Al. 3 Maja (w czasie okupacji noszące nazwę Lindenalee), gdzie pod numerami 10, 17, 18, 19 i 24 odbywały się tajne lekcje. Nie bez znaczenia pod tym względem była także obecna        ul. Wojska Polskiego, Sulejowska i Parkowa. W prywatnych domach zbierało się od kilku do kilkunastu młodych ludzi. Nauczycielami byli przedwojenni piotrkowscy pedagodzy. Uczniowie, jak i nauczyciele często narażając życie decydowali się na udział w procesie kontynuowania nauki. Tajne komplety były płatne. Na początku okupacji koszt miesięcznej nauki kształtował się w granicach 40 zł, pod koniec, w wyniku inflacji, wynosił on 200 zł (rok 1944)[xvi]. Kwestia opłat nie była jednak czynnikiem decydującym o możliwości kształcenia. W przypadku ubogich uczniów niejednokrotnie rezygnowano z opłaty lub też przyjmowano jej wnoszenie w naturze (ziemniaki, mąka, kasze).

Katastrofalna sytuacja gospodarcza ludności polskiej uzupełniana o rekwizycje wartościowych przedmiotów, rzeczy z metali kolorowych a w późniejszym okresie nawet butów, czy odzieży zimowej, wydatnie wpłynęła na poszerzania się obszarów nędzy w Piotrkowie. Od roku 1941 widok wychudzonych i żebrzących na piotrkowskich ulicach dzieci stał się powszechny. Znaczące są tu odnośne przepisy władz miejskich dotyczące zwalczania żebractwa. Zupełnie odmienna była reakcja piotrkowian, którzy masowo włączali się w działania piotrkowskiego oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża, a w listopadzie 1939 roku zorganizowali Komitet Pomocy Zimowej. W Piotrkowie od roku 1940 funkcjonował również oddział Rady Głównej Opiekuńczej, która mimo formalnej podległości okupantowi, w warunkach piotrkowskich zdołała doprowadzić do wydania 564 635 posiłków dla najbardziej potrzebujących (dane za rok 1941) oraz dostarczyć pomoc do 18 tys. mieszkańców Piotrkowa i pobliskich miejscowości[xvii].

Działalność wymienionych organizacji była szczególnie istotna w perspektywie fatalnie wyglądającej kwestii zaopatrzenia polskiej ludności Piotrkowa w artykuły spożywcze. Reglamentacja wprowadzona przez niemieckie władze miasta już w roku 1939 sprzyjała w pierwszym rzędzie zabezpieczeniu potrzeb wojsk okupacyjnych.  Faktyczne zaopatrzenie ludności w żywność było fikcją. Warto w tym momencie odwołać się ponownie do Sprawozdania z roku 1940:

„Reglamentacja cen pozostanie martwą dotąd, póki nie zapewni się dostawy choćby minimalnych ilości podstawowych artykułów żywnościowych. Oficjalna cena słoniny wynosi wprawdzie 2 zł z groszami, lecz słoniny tej w ogóle nie można kupić, gdyż rzeźnicy na własną rękę nie mogą zdobyć świń po cenach ustalonych, a dostarczanie kontyngentów na targowicę nie istnieje. Litr mleka, tego niezbędnego bo dla dzieci artykułu, kosztować ma 25 – 30 groszy, lecz mleka tego dostać nie można. O maśle za 4 zł kilogram można tylko marzyć. Stosunkowo znośnie została załatwiona sprawa chleba, lecz ilość tego chleba /20 a bardzo często 10 dkg (sic!) na osobę dziennie/ wcale nie wystarcza z braku innych artykułów żywnościowych. […] Brak tłuszczów, cukru, kasz, mąki, kartofli, zupełny brak mydła, art. odzieżowych, wyrobów szewckich, trudności opałowe – oto zjawiska nowe, przed wojną nieznane.[xviii]

Wydaje się, że powyższy opis koresponduje z ilościową analizą sklepów i piekarni funkcjonujących w Piotrkowie w czasie okupacji. Na terenie miasta istniało bowiem zaledwie 18 sklepów spożywczych (dla Polaków) oraz 25 piekarni[xix].

Co istotne, możliwość pracy zarobkowej czy też posiadanie źródła stałego utrzymania nie stanowiło o możliwościach i godnych warunkach przeżycia. Od stycznia 1940 roku wszystkie osoby bezrobotne kierowano bowiem na prace przymusowe do Niemiec. Ci, którzy posiadali zatrudnienie na miejscu byli tak słabo opłacani, że pensje niejednokrotnie nie pozwalały na przeżycie. Przykładowo w roku budżetowym 1940/41 urzędnik miejski  (sekretarz) w Piotrkowie pobierał miesięcznie wynagrodzenie w wysokości 200 zł, maszynistka od 70 do 185 zł, sprzątaczka od 40 do 70 zł, dozorca 60 zł[xx]. Tymczasem cena bochenka chleba osiągała 10 zł, a zakup mięsa czy wędlin zarówno ze względu na cenę od kilku do kilkudziesięciu zł za kilogram, jak i dostępność, stawał się abstrakcją.

W tych warunkach stosunkowo łatwo rodziła się tzw. szara strefa. Okolice hali targowej były miejscem, gdzie za odpowiednią cenę można było kupić mięso, ziemniaki, kaszę, mąkę czy inne produkty niezbędne do codziennego funkcjonowania. Ważnym artykułem był również bimber, który w czasach okupacyjnych stawał się produktem ułatwiającym wymianę lub nabycie różnych niezbędnych towarów. Z analizy akt sadowych wynika, że był to towar, który szczególnie często stawał się przedmiotem czarnorynkowego handlu. W okresie okupacji były to formy działalności, które co prawda okupione dużym ryzykiem – grzywna, więzienie, groźba wywózki do obozu koncentracyjnego, dawały jednak szansę na przetrwanie. Procederem tym często trudniły się kobiety, gdyż to niejednokrotnie na ich barkach spoczywał obowiązek zapewnienia bytu rodzinie w przypadku śmierci lub kalectwa męża.

Ważnym czynnikiem decydującym o przetrwaniu mieszkańców Piotrkowa było, co wydaje się być specyficzne dla czasów okupacji, wyposażenie i umeblowanie mieszkań. Niejednokrotnie bowiem pokątna sprzedaż srebrnej zastawy, zabytkowego mebla lub obrazu pozwalała na czarnorynkowy zakup żywności i tym samym zapewniała przeżycie kolejnych kilku tygodni lub miesięcy.

Przeobrażeniom uległa także moda – w wyniku braku zaopatrzenia w materiały włókiennicze, odzież i buty, na ulicach Piotrkowa zaczęły pojawiać się przeszywane marynarki i palta, wykonywane własnym nakładem obuwie, przerabiane spódnice i spodnie. Spryt oraz inwencja w przetwarzaniu i samodzielnym wykonywaniu odzieży były nie tylko metodami decydującymi o codziennym funkcjonowaniu, ale pozwalały oddalić realizację zamierzeń okupanta, wedle których ludność polska miała mieć wygląd, status i mentalność niewolniczej siły roboczej.

Zjawiskiem, które w realiach okupacyjnego Piotrkowa przedstawiało się w sposób niezwykle złożony była natomiast prostytucja. Obraz tego procederu, a przede wszystkim jego właściwy rozmiar i znaczenie, komplikuje rozmyślna polityka władz okupacyjnych. Niejednokrotnie bowiem zdarzały się przypadki bezpodstawnego posądzania niektórych kobiet o nierząd. W archiwum piotrkowskim zachował się list dr Józefa Opali z dnia 10 stycznia 1940 roku, w którym wspomina on o 27 kobietach znajdujących się w wykazie Komisariatu niemieckiej policji, które bezpodstawnie posądzano o uprawianie prostytucji.

Niejednokrotnie okazywało się, że rzekomymi prostytutkami miały być kobiety zasłużone dla lokalnej społeczności lub też matki, żony czy córki osób, które w jakiś sposób naraziły się volksdeutschom.

Wpisanie na listę osób trudniących się nierządem nie ograniczało się jedynie do czynności urzędowej. Według zapisów paragrafu 3 Rozporządzenia o zwalczaniu chorób płciowych w Generalnym Gubernatorstwie z dnia 22 lutego 1940 roku „Niemiecki lekarz urzędowy przy Starostwie Powiatowym (Miejskim) jest upoważniony poddać badaniu lekarskiemu każdą osobę podejrzaną o chorobę płciową. Środki te należy wykonać w razie potrzeby z zastosowaniem przymusu policyjnego”[xxi]. Podejrzeniu o prostytucję niejednokrotnie zatem towarzyszyła upokarzająca dla posądzonej procedura.

List dr Józefa Opali sugeruje, że aż nazbyt często władze niemieckie korzystały ze wspomnianych procedur w stosunku do większej ilości kobiet, niż by to wynikało z ich faktycznej profesji. W dokumentach archiwalnych znajduje się bowiem informacja o pięćdziesięciu kobietach zamieszkałych na terenie Piotrkowa a posądzanych o nierząd (na liście znajdowały się także osoby nieletnie)[xxii]. Badania tych kobiet a następnie przesłuchania zarówno ich samych, jak i członków ich rodzin wykazały, że w większości przypadków posądzenie o prostytucję było nieuprawnione.

Wydaje się natomiast, że o realnej skali tego zjawiska w Piotrkowie mogą świadczyć dane 10 spośród wspomnianych pięćdziesięciu kobiet. Były one nosicielkami chorób wenerycznych, a kilka kobiet przyznawało się do uprawiania prostytucji jeszcze w okresie przedwojennym. Mimo wszystko trudno jest spekulować na temat faktycznej liczby prostytutek na terenie Piotrkowa Trybunalskiego, gdyż kwestia ta wiązała się z przynajmniej kilkoma czynnikami.

Pierwszym była polityka okupacyjnych władz niemieckich, dla których posądzenie o prostytucję było niejednokrotnie używane jako narzędzie prześladowania określonych osób czy grup społecznych. Ważnym czynnikiem były tu także animozje między volksdeutschami a ludnością polską.

Drugim, nie mniej ważnym aspektem funkcjonowania prostytucji był napływ uciekinierów z innych miast. Wśród nich znajdowały się także kobiety zajmujące się prostytucją. Przypuszczenie to potwierdza fakt, że w wykazie 10 kobiet zaliczanych do prostytutek znalazła się także osoba pochodząca spoza Piotrkowa. W innych dokumentach znajduje się natomiast informacja o kolejnych dziewięciu kobietach, pochodzących z Gniezna i zajmujących się prostytucją.

Trzecim czynnikiem było położenie ekonomiczne mieszkańców miasta. Pogarszające się warunki bytowe wielu rodzin piotrkowskich mogły skłonić niektóre kobiety do zajęcia się tym procederem. Biorąc pod uwagę powyższe, niezwykle trudno wyrokować, jak liczne grono podczas okupacji niemieckiej stanowiły osoby zajmujące się prostytucją.

W styczniu 1945 roku do Piotrkowa wkroczyły wojska radzieckie w składzie 3 Armii Gwardii, 13 Armii oraz 4 Armii Pancernej Gwardii. Tym samym zakończyła się trwająca prawie sześć lat okupacja niemiecka, która pozostawiła po sobie pasmo zniszczeń, grabieży oraz demograficznego i społecznego spustoszenia. Piotrków trafił pod „opiekę” żołnierzy radzieckich – strażników i wykonawców nowych porządków politycznych i społecznych.

 

dr Małgorzata Piotrowska

[i] Pismo Komisarza Miasta z dnia 23 września 1939 roku.

[ii] J. Góral, Eksterminacja polskich nauczycieli w regionie piotrkowskim w latach okupacji niemieckiej (1939-1945), „Rocznik Łódzki”, T. XLIX, R. 2002, s. 55.

[iii] Tekst wspomnień Ładnowskiego został mi udostępniony dzięki życzliwości Pana Pawła Kendry, który zajął się również jego opracowaniem.

[iv] Zarządzenie Kreishauptmanna z dnia 29 grudnia 1939 roku w przedmiocie zakazu zebrań dla Polaków.

[v] Akta Archiwum Państwowego w Piotrkowie Trybunalskim – Akta Miasta Piotrkowa Komisarz i Zarząd, (dalej AMPKiZ) Kz 774.

[vi]AMPKiZ, Kz 159

[vii] Tamże.

[viii] Tamże.

[ix] Tamże.

[x] Tamże.

[xi] Tamże.

[xii] A. Rzędowska, Piotrków nie tylko Trybunalski, Warszawa 2006, s. 215.

[xiii] Informacja na ten temat: K. Kępińska, Łączniczka Kora, Warszawa 1994.

[xiv] J. Góral, dz. cyt., s. 60.

[xv] Tamże, s. 61.

[xvi] Tajne nauczanie w Piotrkowie Trybunalskim w latach 1939-1945: wspomnienia pedagogów piotrkowskich, Piotrków Trybunalski, 2010, s. 49.

[xvii] Dzieje Piotrkowa Trybunalskiego, red. B. Baranowski, Łódź 1989, s. 547.

[xviii] AMPKiZ, Kz 774.

[xix] Dane z roku 1942 AMPKiZ, Kz 364.

[xx] AMPKiZ, Kz 613.

[xxi] AMPKiZ, Kz 128.

[xxii] Tamże.