24 marca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.

Restrykcyjne rozporządzenia okupacyjne, w myśl których osoba udzielająca jakiejkolwiek pomocy Żydom karana była śmiercią, obowiązywały jedynie na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką. Mimo to, właśnie tutaj odnotowano najwięcej przypadków pomocy Żydom poprzez: ukrywanie po „aryjskiej” stronie, umożliwianie ucieczek z getta, wyrabianie fałszywych dokumentów i tzw. „aryjskich papierów”. Każdy kto decydował się na okazanie najmniejszego gestu człowieczeństwa, nawet poprzez udzielenie schronienia lub dostarczenie żywności, narażał nie tylko siebie, ale również swoją rodzinę i osoby
z najbliższego otoczenia.

Mimo upływu lat, a może właśnie dlatego, wielu ludzi dobrego serca pozostaje anonimowych. Pośród kilkudziesięciu znanych z imienia i nazwiska osób
z Piotrkowa i regionu, którzy podczas II wojny światowej zdali „egzamin
z człowieczeństwa”, tytułem i medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata wyróżniony został honorowy obywatel Piotrkowa Trybunalskiego – ks. Prałat Tadeusz Pecolt. Po latach o ratowaniu dzieci żydowskich, lakonicznie pisał
w swym duchowym testamencie:

„…Ten okres pobytu na Podlasiu był dla mnie czasem błogosławionym, czasem kształtowania mojej formacji wewnętrznej. (…) Dwa kilometry od wioski, gdzie mieszkałem była wieś Stara Wieś. (…)W Starej Wsi, dawnym majątku księcia Radziwiłła znajduje się do dziś wielki jego pałac. Książę Radziwiłł, mieszkający stale w Warszawie zezwolił Siostrom Zmartwychwstankom wraz z grupą dziewcząt z Warszawy na czas wojny zamieszkać w pałacu. Wśród dziewcząt było dziewięć Żydówek, co oczywiście było ścisłą tajemnicą. Trzy z nich były
w wieku, kiedy katoliczki przyjmują I Komunię św. Aby nie zdradzić tajemnicy (zwłaszcza wśród dziewcząt) i one były przygotowywane przez nas i razem
z koleżankami przyjęły I Komunię św. Z wyjątkiem jednej wszystkie Żydówki przeżyły wojnę.

Z jedną jednak tylko spotkałem się po wojnie, o innych słuch zaginął.
Dopiero w r. 1994 przyleciała z Nowego Jorku do Warszawy Halina Chmielewska, teraz Masri. Szukała mnie i odnalazła. Nawiązaliśmy serdeczny kontakt, korespondujemy teraz regularnie. Halina, chcąc mi podziękować za mój udział w jej ratowaniu, wpłynęła na Komitet Żydowski w Yad Vashem w Jerozolimie, że posadzono tam trzy drzewka na moją cześć. Chociaż ratowanie każdego życia ludzkiego uważam za obowiązek, cieszę się z tego uznania; nigdy zresztą nie byłem antysemitą. Halinka wróciła do swoich korzeni, jest Żydówką. Okres w Starej Wsi uważa za czas ratowania życia za wszelką cenę. Jest dziś wyjątkowo wartościowym człowiekiem. (…) Okres starowiejski, choć bardzo przecież trudny, dla mnie był pełen radości i nadziei, radości nie tylko z własnego istnienia…”.

Mecenas Muzeum w Piotrkowie Trybunalskim Polska Grupa Energetyczna

⬇️⬇️⬇️
Grupa PGE